Teraz, patrząc na śliczną okładkę powieści napisanej przez Piotra Wojasza, dochodzę do wniosku, że w przypadku niektórych książek trzeba poczekać z wydawaniem opinii. Mój błąd, przyznaję. Bowiem nim na dobre ochłonęłam, napisałam wręcz wzniosły hymn na cześć „Niebieskiego ptaka” autorstwa wyżej wymienionego pana. Możesz się domyślić, że teraz moja opinia nieco odbiega od tej sprzed kilku miesięcy.
"Niebieski ptak" to pełne pikanterii i rubasznego humoru wspomnienia cinkciarza, po mistrzowsku oddające absurdy peerelowskiej rzeczywistości lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Niepozbawiona sentymentu podróż autora w przeszłość jest przesycona gęstą atmosferą hotelowych barów, podejrzanych biznesów prowadzonych na obrzeżach prawa, szybkich romansów. Mnóstwo tu opisów miłosnych podbojów i nocnego życia w luksusowych kurortach tamtych lat, przez co powieść nawiązuje klimatem do kultowych filmów współczesnego polskiego kina, np. "Wielki Szu" czy "Sztos"
Jak najbardziej zgadzam się z opisem wydawnictwa, jednakże nie byłabym taka pewna, czy jest to plus powieści. Ciężko też ją ocenić w pełni obiektywnie, gdyż ma na to wpływ wiele czynników m. in. to, że jestem kobietą, a co za tym idzie – razi mnie podejście bohatera, a zarazem autora książki do kobiet, uważając je zwyczajnie za „zaliczone”, które obserwuje, by ocenić, czy są na tyle atrakcyjne fizycznie, by poświęcić im swój cenny czas. Przy tym uważa płeć piękną (z nielicznymi wyjątkami) za idiotki.
Nie mam pojęcia, czemu nie zauważyłam tego za pierwszym razem. Być może byłam pod wrażeniem samych opisów (naprawdę dosadnych i nie pozostawiających nic dla wyobraźni), jakiejś aury pewności siebie, która otaczała pana Piotra, tego, jakie ryzykowne życie prowadził i do czego doszedł dzięki swojemu sprytowi. A może zwyczajnie uznałam, że powinnam być zachwycona życiem i postępowaniem owego cinkciarza, ponieważ na innych blogach spotkałam się z samymi pozytywnymi wrażeniami.
Nie mam pojęcia, czemu nie zauważyłam tego za pierwszym razem. Być może byłam pod wrażeniem samych opisów (naprawdę dosadnych i nie pozostawiających nic dla wyobraźni), jakiejś aury pewności siebie, która otaczała pana Piotra, tego, jakie ryzykowne życie prowadził i do czego doszedł dzięki swojemu sprytowi. A może zwyczajnie uznałam, że powinnam być zachwycona życiem i postępowaniem owego cinkciarza, ponieważ na innych blogach spotkałam się z samymi pozytywnymi wrażeniami.
Drugi aspekt: wydaje mi się, jakby narrator całej historii próbował pochwalić się swymi podbojami. Wielokrotnie wręcz daje do zrozumienia, że jest uzależniony od seksu (czy tylko mi nasuwa się skojarzenie ze znanym serialem: „Californication”?), choć niektóre „przypadki” wydają się być nie tylko zabawne, czy interesujące, lecz nawet bulwersujące (dość charakterystyczne staruszki - kto czytał, ten wie). Oprócz tego masa najróżniejszych ludzi, których autor doskonale pamięta, szkicując ich sylwetki mocną kreską. Jedną z najbardziej zapadających w pamięć osób jest pan Adam oraz Wala.
Ciekawie nakreślono także tamtejsze społeczeństwo. Widać gołym okiem różnice między szarym ludem a bogaczami tonącymi w zielonych. Jest to zupełnie odmienny obraz od tego stereotypowego (co niesie powiew świeżości – w końcu, ile można słuchać, że w kolejkach czekało się godzinami po kawę?). Trochę mniej czysty, mniej podziału na „czerń” i „biel”, widać w nim również odcienie szarości. Informacje o ważnych w tamtych czasach wydarzeniach wydawały się być wprowadzone mimochodem. Trochę szkoda, choć jednocześnie fantastyczne jest uchylenie rąbka tajemnicy: „Jak oni to robili?”. Trochę tej dumy, że wpuściło się kogoś innego w maliny, sporo też o maszynach i technice. W wiele z rzeczy, o jakich mowa, nie byłam w stanie uwierzyć – do tego stopnia były dziwaczne, obrzydliwe czy fascynujące, co jest jak największym plusem tego typu książki. Czuć klimat tamtych lat. Również zmęczenie widoczne już pod koniec, nerwy, dziwność, może powolne znudzenie. Znudzenie ciągłą pogonią za czymś nieuchwytnym, za pierwszą prawdziwą miłością?
To książka, którą w zasadzie ciężko ocenić, o czym już mówiłam na wstępie. Ile w tym przekłamań, aby pokazać się w lepszym świetle (choć sam autor od razu temu zaprzecza), ile pominiętych wątków? W końcu to życie, prawdziwy kawałek ludzkiej egzystencji, opisany zresztą z lekkością, zabawnie, mocno, ze szczegółami niekoniecznie politycznymi (choć zakończenie wydaje się być urwane albo po prostu chciano przekazać coś, czego nie dane było mi odczytać). Czy Ci się to spodoba? Sprawdź sam.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Videograf II, za co serdecznie dziękuję:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Lubię prowadzić tego bloga i odpowiadać na ciekawe komentarze. Dlatego proszę, napisz coś, abym wiedziała, że ktoś tu wchodzi :)