poniedziałek, 30 stycznia 2012

„Trylogia Strażnicy Sampo, część I: Miecz” Timo Parvela + wyjaśnienia

Sampo to róg obfitości, zapewniający bogactwa znajdujące się w morzu, w ziemi oraz wszelką roślinność. Wzmianka o nim pojawiła się po raz pierwszy w starej legendzie fińskiej, opowiadającej o początkach świata, czyli w „Kalaveli”. Pytanie tylko, czy to wszystko ma coś wspólnego z recenzją książki, którą mam zamiar przedstawić?
Okazuje się, że tak i to całkiem wiele. Bowiem trylogia, której pierwszy tom mam już za sobą, ukazuje współczesną Finlandię, a dokładniej zmagania trójki młodych ludzi, którzy są zmuszeni zapobiec scaleniu w jedno Sampo – a musicie wiedzieć, że został on wcześniej rozbity na kawałki, które zapewniły bogactwo na różnych miejscach naszej planety. Całkiem sprawiedliwie, prawda? Tymczasem ktoś uparcie dąży do odnalezienie ostatnich odłamków, nie zważając na to, jaki ma to skutek na klimat i że wielu ludzi może umrzeć. Czas płynie nieubłaganie...
Zanim jednak grupa młodych przyjaciół dowiedziała się o tym, jaką misję ma przed sobą, wiodła dość normalne życie. Choć może niekoniecznie, jeśli wspomnieć o tym, że ojcowie bohaterów zaginęli w tajemniczych okolicznościach jakiś czas temu. Jednak żyli jak reszta rówieśników. Aż nagle, w Święto Wiosny, Ahti, dwunastoletni chłopiec, zaczyna grać na dziwnym kantele. Wówczas Ilmari, jego kolega, widzi, jak fotel dyrektora zapada się pod ziemię. Fantastycznych zjawisk pojawia się coraz więcej, wszystko jest coraz bardziej poplątane, choć pod koniec większość spraw się krystalizuje. Fabuła jest bardzo prosta i nie trzeba być wielce oczytanym, aby domyśleć się szczegółów – i mówi to nastolatka, do której w zamyśle jest kierowana ta opowieść. Co nie oznacza, że nie wzbudził we mnie emocji punkt kulminacyjny, wydarzenia go poprzedzające ani że na końcu wcale nie powiedziałam: „Łał!”. Bowiem chyba mi się wyrwało.
Chyba, ponieważ za bardzo zajęta byłam przewracaniem kartek. Jedna z najbardziej zaskakujących rzeczy w tej książce, to styl. Wszystko zgrabnie zaprezentowane, zarówno sytuacje z dnia codziennego, jak i te bardziej przyprawiające o gęsią skórkę. Jestem zdziwiona, ponieważ od dawna nie miałam w rękach książki traktującej o dzieciach tak naprawdę, a literatura z tego terenu mało komu kojarzy się z czymś przyjemnym. Pochłania się to o tyle szybko, że czcionka jest miła dla oka, a tytuły najwyraźniej żywcem wzięte właśnie z owej starej legendy, na której bazuje opowieść. A co jednocześnie ładnie nawiązuje do tematu danego rozdziału.
obraz ilustrujący legendę o Sampo
Na pierwszy plan w decydujących momentach wysuwa się Ahti i to o nim mogę powiedzieć najwięcej. Jest postacią, którą polubiłabym także prywatnie – śmiałą, dowcipną, podchodzącą lekko do życia ( przede wszystkim do szkoły), gwałtowną, a przy tym często działającą na własną rękę, co nie kończy się dla niego zbyt dobrze. Resztę bohaterów również mogłabym podsumować w kilku słowach: Ilmari to przyjaciel, który nie zawiedzie, powie szczerą prawdę i jest bardziej rozsądną częścią zespołu, majsterkowicz. Zaś jego siostra, Anni, to w zetknięciu z Ahtim ogień i woda. Jest inteligentna, ma mocny kręgosłup moralny, szybko kalkuluje, oczytana. „Ale to w końcu tylko dzieci...” i wydaje mi się, że autor nieco spłycił ich charaktery, podchodząc do tego w ten sposób. Można uznać to za czyste czepialstwo (w końcu sama sobie tak wmawiałam), bo bohaterowie zbyt wielkich, jak dotąd, szans na wykazanie się w ekstremalnych warunkach ( gdzie nie mogliby polegać na dorosłych) nie mieli. Jednak wydaje mi się, że mogłoby być odrobinę więcej wczucia w ich psychikę. Tym bardziej, że rozmawiają nie jak dzieci kończące podstawówkę, a już prędzej gimnazjum.
Zaskoczyło mnie jednak to, że Timo Parvela tak umiejętnie naszkicował postacie drugoplanowe, co sprawiło, że ich losy przyćmiły niejednokrotnie główny wątek. Choć w zasadzie wszystko można opisać jak cienkie strumyki, łączące się w jedno i wpadające do rzeki.
Świat opisany składa się z dwóch płaszczyzn, które mogę określić jako „naszą strefę” i „ciemną strefę”. W tą drugą wczuć się przyszło mi trudniej, bo i fragmenty poświęcone temu obszarowi były owiane tajemnicą. W kilku momentach się wciągnęłam, ale myślę, że podstawowym błędem jest fakt, że niewiele wiadomo o „Tym Złym”. Mogę się tylko domyślać, że więcej o nim dowiem się kolejnych częściach.
A przeczytam je z pewnością. Chociaż mogłabym twierdzić (i robiłam to wielokrotnie), że mam tutaj do czynienia z raczej mało skomplikowaną historią, gdzie nad kilkoma rzeczami warto byłoby popracować, a która nie uniknęła porównań z serią „Gone”. W końcu stwierdziłam, że nie warto robić czegoś takiego. Inna mentalność, inna baza, inna otoczka, aż wreszcie inny przekaz. Zresztą w połączeniu z muzyką, dość energiczną (polecam soundtrack do „Hanckocka”), czytało się naprawdę świetnie. I choć zwykło się I część cyklu napisać jak najlepiej, by sknocić resztę – a o tym, mimo wszystko, tutaj nie mogę mówić - to tym razem mam wielką nadzieję, że będzie zupełnie na odwrót. W końcu ta seria jest autorstwa jednego z najpopularniejszych pisarzy w Finlandii (w Polsce można szukać jego „Ella i przyjaciele”), a na to miano sobie czymś zasłużył.



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Kojro, za co serdecznie dziękuję:)


*

Teraz muszę wyjaśnić kilka spraw. Wiem, że wielu czytelników zbiegiem okoliczności wyparowało wraz z nadejściem mrozów. Trudno, będę musiała budować ten blog, tę Hermę, cegiełka po cegiełce na nowych fundamentach. Czemu jednak przeprowadziłam się z Onetu? Jeśli ktoś się tego nie domyśla, to jest prawdziwym szczęściarzem, ponieważ nie wie nawet troszkę, jaką katorgą jest momentami ustawienie na blogu na tamtym serwisie nawet banalnego szablonu. Ostatnio nie mogłam nic zapisać, opublikować, zmienić szablonu, aż wreszcie blog przestał wyświetlać się jako istniejący. Wówczas stwierdziłam, że trzeba zacząć uczyć się obsługiwać blogspota. Poza tym, nie oszukujmy się, na Onecie ciężko zrobić „karierę”, ponieważ recenzentów tam bytujących można policzyć na palcach jednej ręki. Mam nadzieję, że tutaj ilość wpisów pod notkami będzie zdecydowanie większa. Jednocześnie chcę powtórnie zaznaczyć, że ten blog jest przeniesiony, czyli ma już prawie pół roku.
Tym samym oświadczam, że „Magię stron” uznaję za otwarte:)

P.S. Jeśli kogoś zachęciły moje wpisy, to śmiało proszę komentować – ja naprawdę uwielbiam czytać Wasze opinie i na nie odpowiadać.

20 komentarzy:

  1. Bardzo dobra recenzja! Ciekawie napisana, dobrze, przyjemnie się czyta. A wiesz mi, stylu to ja się czepiam ;-)

    Nie sądzę, żebym sięgnęła po tę pozycję, bo raczej nie czytam takich książek. Ale nie będę kłamać, okładka jest tragiczna i zdecydowanie nie zachęca do niczego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa. Jak się widzi taki komentarz jak ten, to aż chce się pisać dalej. Bardzo dużo to dla mnie znaczy. Podobnie jak dodanie do obserwowanych - mam nadzieję, że się na moim piórze nie zawiedziesz:)
      Co do okładki, to przyznam szczerze, że też mnie nie zachwyciła, bo na stronie wyglądała ładnie, ale jak dostałam przesyłkę w ręce, to nie wiedziałam, co o tej pozycji myśleć. Ale zła nie jest:)

      Usuń
  2. Muszę się przyzwyczaić do komentowania na blogspocie, co raz więcej osób się tu przenosi, czemu się nie dziwię, ale to tak baj de łej.
    Recenzję, jak zwykle, czyta się przyjemnie, aczkolwiek coś mnie od tej książki odrzuca. Może dlatego, że w kwestii fantastyki jestem patriotką, albowiem Polska fantastyka to mistrzostwo, z kilkoma drobnymi wyjątkami, które wyłącznie potwierdzają regułę. Poza tym wzdrygam się, jak widzę dziwne imiona i nazwy krain, bo było to oryginalne za czasów Tolkiena, teraz mi się to po prostu przejadło. Noale cóż.
    Oczarowały mnie trzy ostatnie akapity, które są po prostu do bólu Twoje. Pewnie nie będziesz wiedziała, o co mi chodzi, ale... są po prostu takie, jak kocham, jak wielbię, podziwiam, szanuję etc.
    No. Zatem pozdrawiam i czekam na kolejne recenzję.
    A skrycie to może na jakieś krótkie opowiadanko? Nie pogniewałabym się.
    kaśko. (tak, ja.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz, musisz, ponieważ nie wiem, jakim cudem taki szmat czasu przeżyłam bez Ciebie i Twoich komentarzy, a jak nie będziesz komentować, to się załamię, lojalnie ostrzegam! No i dzięki za zrozumienie, bardzo mało osób wie (może z wyjątkiem osoby, na której komentarz na moment odpiszę, bo skomentowała pod spodem, o, patrz, tam na dole, to ona mi doradziła, żebym wybrała blogspota), jaki Onet potrafi być irytujący. Dobrze w każdym razie, że się przenoszą, a nie wynoszą zupełnie z blogosfery, bo to jest też ostatnio częsty przypadek. Ale to też odchodząc od tematu:P
      Nie dziwię się, że odrzuca. Mnie i odrzuca, i przyciąga, sama nie wiem do końca, co o niej myśleć. Ocena mówi, że są lepsze książki, ale jednocześnie sama przed sobą muszę przyznać, że chcę wiedzieć, co dalej. Dlatego jak znajdziesz tę serię, to możesz zerknąć bez obaw. Serio. Co do fantastyki polskiej, to nie mam w zasadzie z nią żadnego doświadczenia (nie licząc serii Sapkowskiego, którego sagi i tak do końca nie przeczytałam). W ogóle czytam mało fantasy, niestety. Jak będziesz mogła coś polecić, to będę bardzo wdzięczna. W wolnej chwili (czyli gdzieś koło Wielkanocy, bo będą pisać matury w szkole, więc może wpadnę do biblioteki) przepiszę sobie te pozycje, które polecasz i spróbuję o nie wypytać. Właśnie widzę, że zaglądałaś do Tolkiena... I jak podoba Ci się jego twórczość?
      Mi też się niedobrze robi na widok tych dziwnych krain i w ogóle tych wszystkich szablonów na blogach na Onecie, blee... I powiedz mi, jak ja mam się niby przekonać do tego gatunku, hm?
      Jak czytam o tych trzech akapitach, to nie jestem pewna, o co chodzi, ponieważ nie wiem, czy chodzi Ci o samą recenzję, czy z dopiskiem włącznie... Ale dziękuję, dobrze wiedzieć, że mam cokolwiek "mojego". Wiesz, to znaczy, że sobie wyrabiam: "O, to na pewno napisała Herma". To bardzo miłe:)
      Hm, teraz Cię pewnie dobiję ostatecznie, ale w zamierzeniu to "PS" miało być krótkim opowiadaniem, więc...

      Usuń
    2. A, jeszcze dwa cosie:
      a) Mogłabyś dodać mnie do obserwowanych? Po prostu klikasz i logujesz się na swoje konto na g-mailu (mam nadzieję, że je posiadasz). To jest ważne dla innych czytelników, bo wiedzą, że ktoś to czyta, że warto zwrócić na tego bloga uwagę i dla wydawnictw od których dostaję książki, ponieważ wiedzą, że ktoś tę opinię czyta i że związku z tym warto wysyłać mi egzemplarze do recenzji.
      b) Także pozdrawiam i czekam na wielki come back:)

      Usuń
    3. W zasadzie to już dawno Cię dodałam do obserwowanych, tylko że przez twittera - to "Future Mrs Hudson" z uśmiechającym się Slashem to ja.
      W ramach takiej groźby nie pozostaje mi nic innego, jak poprzysiąc, że już będę grzeczna, nigdy więcej takiej przerwy, obiecuję poprawę, etc. Od dziś będę Cię dalej maltretowała moimi bezsensownymi komentarzami - mam nadzieję, że się cieszysz.
      Dobra, o ile to będzie w którejś z grójeckich bibliotek, to wypożyczę, ale na Twoją odpowiedzialność. Nadal mam wątpliwości.
      Fantastyka polska jest cudem, bez fantastyki polskiej nie da się żyć! Bez fantastyki w ogóle się nie da żyć, a nie wszędzie są głupie nazwy krain etc. Biorę się za tworzenie listy, ale od razu polecam "Achaję" Ziemiańskiego, bo wg mnie to arcydzieło. Wielbię, podziwiam, nie mogłam się oderwać, przynajmniej od dwóch pierwszych tomów. Co prawda akurat tu są dziwne krainy, ale... Boże, sposób, w jaki to wszystko jest opisane! Polecam. Naprawdę.
      Co do niektórych szablonów na Onecie to się lepiej nie wypowiem. Znów zacznę złośliwie rechotać, a staram się to ograniczać.
      (Skoro już o szablonach mowa, to zacne kwiatki w tle. Autentycznie mi się podobają, w sumie kojarzą mi się z Wyspiańskim trochę. Ale to tak tylko baj de łej).
      Tolkien... Hm, nie zachwycił mnie tak, jak myślałam, że zachwyci. Ale podziwiam faceta, bo stworzył to, co stworzył, przełamał pewne granice i... No był cholernie inteligentny, wyobraźnię też miał magiczną.
      Chodziło mi o recenzję.
      Dla Twojego bezpieczeństwa udam, że nie przeczytałam tego ostatniego zdania, bo odezwałby się we mnie Sherlock Holmes i zaczęłabym Cię szukać... Nie chcesz być szukana.
      PS: powrót planuję nawet dzisiaj... został mi do skończenia jeden fragment. Jeden, jedyny fragment, muszę to skończyć, choć "Wywiad z wampirem" kusi.
      PS2: No więc jestem jako Pingwin, albowiem moi znajomi nie wiedzą, jak mam na imię. Ale tu kaśko. Tak dla pewności.

      Usuń
    4. HA, mam nadzieję. Akurat ten rodzaj prześladowania uwielbiam.
      Co do "Achaji", to wiele dobrego słyszałam i mam nadzieję, że to na tyle stara seria, że moja biblioteka jakimś cudem się w nią zaopatrzyła. I tak dałam im już na dobry początek listę jakichś dziesięciu książek, które mają zakupić, więc chyba będzie ich trudno przekonać do jeszcze jednej pozycji. Ew. mogę sama kupić.
      Jak chcesz, to wypożyczaj, aż tak niesamowita nie jest, by marnować na nią czas, ale jeśli naprawdę potrzebujesz czegoś rozluźniającego, to się nadaje wprost idealnie.
      Tolkiena to może przeczytam, ale skoro sama się na nim zawiodłaś, to raczej będzie to odległa przyszłość.
      Ja czekam na Twój powrót, będę w wyśmienitym humorze, jeśli stanie się to dzisiaj - tęsknię za Twoją prozą.
      I no naprawdę... Pingwin? Why?

      Usuń
    5. Hm, "Achaja" stara nie jest, więc może być problem... Ale naprawdę warto. Mogę godzinami się rozpływać nad kreacją postaci - Biafra jest Bogiem.
      Pingwin... hm. Mam bardzo kreatywnego kolegę. Pingwin, albowiem noszę pacyfę, pacyfa to "pingwini znak, dzięki któremu uratuję wszystkie pingwiny od przerobienia na Kinder Pingui, niestety sama zginę i zrobią ze mnie parówki". Nie pytaj, był wtedy całkowicie trzeźwy.

      Usuń
    6. Pewnie fantasowy (żeby nie fantastyczny) odpowiednik Rhetta Butlera albo Zagłoby czy Petroniusza. Kurczę, zachęciłaś mnie, kobieto.
      Czemu koło mnie nie ma ludzi z takim poczuciem humoru, czemu?! Ja chcę wiedzieć, co on bierze.
      (płacze za Kaśko, która zostanie przerobiona na parówki).

      Usuń
  3. Widzę, że już ogarnęłaś się nieco na blogspocie. Powiem, że ładnie to wszystko wygląda. Wiadomo, nigdy nie będzie tak dobrze, jak na onecie, ale zawsze mogło być gorzej^^
    Może i nie powinno się oceniać książki po okładce, ale w tym przypadku jest ona tak paskudna, że jakbym miała w Empiku wybierać książki z półki, to nigdy bym nawet po nią nie sięgnęła, żeby chociaż opis z tyłu przeczytać.
    Ja fantasty lubię, ale raczej trochę w innym typie. Chociaż po twojej recenzji książka nie wydaje się być taka zła.
    Jak będę miała możliwość to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie zmieniam co rusz szablony w Projektancie, są takie cudowne tła, że sama nie wiem, za co chwytać. Chciałam jeszcze zmienić tło pod komentarze, ale nie wiem, jak to zrobić. Na razie musi wystarczyć to, co jest teraz, bo fakt, mogło być gorzej:)
      Niby tak, ale większość z nas jest wzrokowcami i naprawdę muszę przyznać, że miałam ochotę w ogóle nie zaglądać do książki, jak ją dostałam. Ale warto było. To taka pozycja na odprężenie, a jak jeszcze masz słuchawki na uszach, to już w ogóle całkowita przyjemność. W takim wypadku polecam. Jeśli natomiast szukasz czegoś ambitniejszego, to niestety będziesz musiała obejść się smakiem.
      Mi trudno wypowiadać się o tym, czy lubię, czy nie lubię, bo po prostu nie zaczytuję się w tym gatunku, co przyznaję z bólem serca. Serio. Jakbyś mogła coś polecić, to będę bardzo wdzięczna, bo chcę chwycić za coś dobrego. Ostatnio na prośbę Kaśko (która skomentowała przed Tobą) miałam napisać recenzję science-fiction, ale jakoś mi nie idzie, niestety.
      Cieszę się, że zaczęłaś u mnie komentować. Jeśli byś mogła dodać mnie do obserwowanych, to będę bardzo wdzięczna. Wyjaśnienia dlaczego tego tak pragnę są w odpowiedzi na komentarz Kaśko, czyli u góry.

      Usuń
  4. Trafiłam do Ciebie od Everyle. Też kiedyś prowadziłam blog poświęcony książką jednak ostatnio mniej czytam a więcej oglądam. A ponieważ pół roku temu stworzyłam blog taki mój o wszystkim co mnie zajmuje, przeniosłam i recenzje do tego nowego tworu na blogspocie:) Moim zdaniem blogspot daje więcej możliwości i jest lepiej wyszukiwany w google. Nie dziwię się więc że coraz więcej osób ewakuuje się z onetu. Podpowiem tylko, bo ja właśnie tak zrobiłam, że możesz dodawać posty z wsteczną datą jeśli chcesz. Ja zachowałam chronologię z poprzedniego bloga. I tym sposobem mam pamiętnik moich wpisów z kilku ostatnich lat.

    Będę czasami do Ciebie zaglądać, choć mnie teraz od Azji ciężko odciągnąć i cały wolny czas poświęcam właściwie tylko jej. Naprawdę chciałabym czymś innym zająć mózg ale na razie jest to mało wykonalne... a walczyć z tym nie zamierzam

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie u mnie jest odwrotnie - ja przeglądam tylko jednego bloga poświęconego Azji ze względu na Everyle, która jest moją przyjaciółką blogową od jakichś czterech lat i właśnie nie mam zbyt wielkiej wiedzy na temat tego rejonu. Rozumiem więc, że ktoś mógł "wypaść z obiegu" (ba, ja nawet w nim nie jestem, tyle tylko, że przeglądam newsy na blogu tej kochanej dziewczyny:)). Tym bardziej się cieszę, że jednak zdecydowałaś się tu zajrzeć, skomentować i stwierdzić, że jeszcze tu wpadniesz.
      Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś jeszcze dodała mnie do obserwowanych - jest to ważne ze względu na to, że dostaję książki do wydawnictw, które muszą wiedzieć, że im się opłaca wysyłać je właśnie do mnie, bo ktoś czyta moje recenzje.
      Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz na mojej pisaninie.

      Usuń
  5. Dziękuje za odwiedziny na moim blogu.
    Niestety funkcje dodawania obserwowanych mam z pewnych względów zablokowaną, więc nie poratuje w tym względzie.

    A co do poleceń, to naprawdę z całego serca polecam serie "Obca" Diany Gabaldon ,jeśli jej nie znasz. Na blogu nie pisałam o niej, chociaż może powinnam. Bo to książka która zawróciła mi w głowie na dobre kilka lat. Jest właśnie w takich klimatach historycznych ale tym razem osiemnastowiecznych. Wpisuje się jednak w schemat - miłość, wojna, przygoda ale i odrobina fantasy. Myślę że się nie zawiedziesz. W razie czego pytaj, my z anulak jesteśmy fankami tej Pani i wszelkie wątpliwości w temacie jej powieści chętnie rozwiejemy. :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podałaś ten adres na zmienić historię, więc się odzywam, żeby oznajmić, że co prawda dopiero po miesiącu, ale przeczytałam Twoją odpowiedź. Tak, liceum, znam ten ból, chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że mój stosunek do obowiązków jest teraz o wiele luźniejszy, niż w gimnazjum. Hmmm... Do blogów już raczej nie wrócę, przeszła mi miłość do nich, poza tym znalazłam alternatywę dla mojej chęci udzielania się w sieci. I jest mi z nią dobrze. O dziwo, nadal tkwię w fandomach i czytam różnego rodzaju fanfiction- przyznam nawet, że potterowskie i to z Draco(dzięki Tobie naprawdę go polubiłam, za co jestem ogromnie wdzięczna), ale miłość do Dramione minęła mi bezpowrotnie. Bywa i tak ;). Recenzję obiecuję przeczytać jutro, a właściwie dzisiaj, tylko o normalniejszej porze, bo aktualnie zasypiam na siedząco. Ogólnie to zmieniłam swój nick, ale na razie pozostanę przy starym, gdyż nie chcę wprowadzać zbędnego zamieszania. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jak się cieszę, że wreszcie dałaś znak życia. W końcu sama wchodzę na ZH raz na tydzień i tylko dlatego, bo czekałam na Twoją odpowiedź. Tęskniłam za Tobą, za Twoją twórczością i dobrze wiedzieć, że nie porzuciłaś dawnych znajomych na pastwę losu. Swoją drogą, to jaka to alternatywa? Dość tajemniczo się wyrażasz.
      Bardzo mi przyjemnie słyszeć o polubieniu Dracona, tym bardziej, że był rozpisany nie jak bohater dynamiczny, a raczej taki romantyczny, wiesz, Werter i inne ciamajdy życiowe. Myślę, że to facet, na którego trzeba mieć pomysł, ale jak już się go ładnie wykreuje, to tylko paść do stóp i się kłaniać. (Na co zresztą liczy. Narcyz). Dramione. No cóż, to taka nasza współczesna wersja Romeo i Julii, prawda? Nic dziwnego, że nie mogłam tego dokończyć i w końcu wyrzuciłaś Hermionę zupełnie z opowiadania.
      Mam nadzieję, że taką blogosferę, jaka tworzy się na blogspocie i na mylogu polubisz, jest tu naprawdę interesująco, są różne wyzwania, kluby, piękne opowiadania, można nawiązać kontakt z portalami literackimi itp. Poza tym widzę, że powoli wraca stara brygada. Nie wszyscy, ale z tym, tak jak ze wszystkimi zmianami w życiu (Boże, wpływ Kochanowskiego...), trzeba się pogodzić.
      Mimo wszystko gdzieś tam w środku (A co ja będę kłamać - całkiem otwarcie!) liczę na Twój powrót z jakąś ciekawą historią. Wiesz, ta o rozgrywająca się w Nowym Yorku miała ciekawych bohaterów. Nie myślisz nad rozwinięciem tego pomysłu?
      Mam sentyment do tego nicku...
      Pozdrawiam, do napisania wkrótce:)

      Usuń
    2. Przepraszam, jestem totalnie beznadziejna w utrzymywaniu kontaktów. To chyba poważna wada mojej filozofii życiowej, która mówi między innymi o tym, żeby wszystko traktować, jak coś chwilowego. Ja i tajemniczość? To jakiś oksymoron. Ale na serio tak się wyraziłam? Cóż, od kiedy spotkałam się z motywem femme fatale zawsze chciałam być chociaż trochę tajemnicza, ale cóż, jak to śpiewał Jagger: "You can't always get, what you want". A ta alternatywa to fora, a właściwie jedno forum, bo na większej ilości jakoś nie chce mi się udzielać (Wiem, strasznie leniwa jestem). Forum trochę literackie, ale chyba bardziej fanowskie. O! Nawet z fandomu potterowskiego, tylko że yyy... Może lepiej nie wiedzieć, niewiedza jest czasem błogosławieństwem xD. Twój Draco był ciekawą postacią i to nie są jakieś puste słowa, bo naprawdę przez ostatni rok (czy coś koło tego) przeczytałam wiele fanfiction z nim i mam porównanie. Jak definiujesz motyw Romea i Julii? W sensie od nienawiści do miłości? Stanie po dwóch różnych stronach barykady? Boru zielony! Powiedz, że moje myśli biegną w złym kierunku! Bo jeśli nie, jeśli nie... Nie znoszę "Romea i Julii", lubię Szekspira, ale ta sztuka jakoś nie przypadła mi do gustu. Ma kilka dobrych, zapadających w pamięć momentów i świetnie wykreowane postacie drugoplanowe, ale nie, nie, nie. Ale jeśli moje myśli biegną w dobrym kierunku, to aktualnie również czytam, szaleję na punkcie jakiejś wariacji tej historii miłosnej. Boru i to możliwe, że w kilku fandomach! Wdech, wydech... Nie w innych przypadkach, najpierw była tak jakby przyjaźń, więc to się nie liczy- ufff... Co Ty masz do Wertera? Lubię go, nie spotkałam się do tej pory z żadnym innym bohaterem, który umierałby przez dwanaście godzin xD. Kurcze, miło tutaj, ale nie mam czasu na blogi, naprawdę. Ech... Boję się wrócić do pisania z kilku powodów. Po pierwsze stałam się straszną perfekcjonistką i gdy widzę braki w moim warsztacie to szlag mnie trafia. Po drugie jakoś tak do pisania (przynajmniej w ciągu ostatnich kilku lat) inspirowała mnie i trochę zmuszała T., a teraz... Nie wiem, czy dam radę bez niej. A poza tym to obawiam się, że gdy zacznę pisać to uświadomię sobie, jak wielki błąd popełniłam, idąc do bio-chema i udając, że wiążę swoją przyszłość z medycyną. Sama jestem strasznie sentymentalna, ale jeśli chodzi o nicki- zawsze, gdy zaczynam nowy etap swojego wirtualnego "życia" to go zmieniam, tak już mam, a teraz używając dwóch w tym samym czasie, czuję się, jakbym miała rozdwojenie jaźni. To głupie, jestem tego w pełni świadoma xD. Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. To co ja mam powiedzieć, patrząc na moją częstotliwość dodawania komentarzy i postów? Idzie Ci całkiem nieźle, serio xD
      Poza tym lubię Twoje subtelne poczucie humoru, teraz naprawdę widzę, że dużo nas łączy. Szkoda tylko, że rozumiem to, że wolisz popracować nad sobą, nad tym, co chcesz przekazać i jak, bo chyba wolałabym tupać nogami i krzyczeć wniebogłosy, że nie, nie zgadzam się, koniec, kropka, masz wracać i to już! W zasadzie już to zrobiłam, bo lubiłam Twoje refleksje. Co prawda, będąc szczerą, ostatnio przeglądam go (znaczy się, bloga) i widzę, że się sama zmieniłam i Ty sama się zmieniłaś, bo "Tajemnicze szepty" już mnie tak nie zachwyciły, brakowało mi czegoś stałego, tego, o czym w ogóle ta historia jest. Ale jednocześnie bardzo za tym zatęskniłam, bo niby pozbawiasz czytelników złudzeń, ale jednak Lizzy tak naiwnie patrzy na świat, że to jest naprawdę urocze. Bardzo mi tego brakuje.
      Dracona też, chociaż on był bardziej wykreowany w mojej głowie, niż w samym ZH, więc może dlatego to tak nie wypaliło?
      A wracając do właściwej odpowiedzi to: Hej, właśnie tak wypadłaś! Serio, serio. Zresztą zawsze uważałam, że jesteś tajemnicza, kryłaś się za tymi metaforami i na początku też byłam wobec Ciebie pełna rezerwy, bo nie wiedziałam, jak mam Cię traktować. Nawet nie byłam pewna, ile masz lat. A tymczasem jesteśmy rówieśniczkami! Coś podobnego! Tak myślała wtedy tamta Herma. Obecna już się chyba tak nie stara w niczym, nie umie się wziąć w garść i zacząć robić. Podobnie jak Ty.
      Bo nie wierzę, że mogłabyś nagle przestać rozumieć biologię, matmę czy chemię, gdy tylko zaczniesz pisać. Wprost przeciwnie, będą rozwijać się obie półkule, co ułatwia zapamiętywanie i jak będziesz miała osiemdziesiątkę na karku, to z łatwością będziesz mogła przypomnieć sobie wzór kwasu meta fosforowego i to, co to jest hagiografia. Więc ja mogę tylko zachęcać i wspierać, bo naprawdę jest mało osób, które jeszcze nie rzuciły w chol.erę opowiadań, znaczy się, tych, które jeszcze znam i umiem z nimi rozmawiać. Lubiłam Twoje podejście do pisania, bardzo się starałaś, a jednocześnie tekst był taki lekki, miał w sobie coś przewrotnego, smak nieznanego.
      Wracając do biol-chema... Czy czasem nie chciałaś iść na coś w kierunku prawa? Lubisz historię, WOK, polski, prawda? Zdziwiłaś mnie tą decyzją. (Sama tkwię na biol-jęz., ale to już właśnie z braku wyboru. Zresztą nie jest aż tak źle, tylko ten angielski mnie przytłacza, bo gramatyka jest u mnie bardzo słaba, a jestem na rozszerzonym, więc... umrę śmiercią męczeńską). Ale coś mi się wydaje, że właśnie wspominałaś o biologii, bo chciałaś się uwolnić od rodzinnej tradycji, prawda? Cóż, bywa.
      Hm, czyżby chodzi o forum mirriel? Jeśli tak, to proszę, podaj nick, chętnie zapoznam się z Twoją twórczością:) Nie wstydź się, pisałaś naprawdę dobrze, a na pewno lepiej ode mnie.
      Nie rozumiem tylko, czemu tak przeraziła Cię moja wizja Dramione. Bo to jest jak Romeo&Julia (też nienawidzę tej sztuki, uch, bardziej oklepanego wątku nie znalazłeś, Szekspirze?), wiesz, otoczenie przeciwko nim, oboje powinni być sobie wrogami, zakochują się miłością platoniczną, taką infantylną... Tak to postrzegałam i dlatego szybko zrezygnowałam z opisywania Hermiony na rzecz przedstawienia tylko życia Malfoya wraz z Jade. Lubiłam ich, naprawdę. Szkoda tylko, że brak mi warsztatu i chęci.
      I to z tymi nickami nie jest głupie, myślę, że też czułabym się dziwnie, czuję się dziwnie, gdy ktoś zwraca się do mnie "Karolina" zamiast "Herma", więc Twoje "rozdwojenie jaźni" jest jak najbardziej zrozumiałe. Jakkolwiek nie brzmi to dziwnie:)
      Również pozdrawiam, trzymaj się:*

      Usuń
  8. Właśnie skończyłam czytać "Miecz" i widzę, że mamy podobne odczucia :)
    Co do porównania Onetu i blogspota, cóż... nie ma w zasadzie porównania, bo blogspot jest o wiele lepszy i bardziej funkcjonalny.
    W wolnej chwili zapraszam też do mnie na książkowego bloga - nie chcę, żeby wyszło, że chcę się tu reklamować, więc nie wklejam adresu, ale znajdziesz go w moim profilu ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Lubię prowadzić tego bloga i odpowiadać na ciekawe komentarze. Dlatego proszę, napisz coś, abym wiedziała, że ktoś tu wchodzi :)