piątek, 27 lipca 2012

„Pokój” Emma Donoghue

Dzieci mają swój własny świat.
Świat pięcioletniego Jacka jest mniejszy niż jego rówieśników, choć on nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie wie również, że istnieją ludzie naprawdę, a nie tylko w telewizji czy w książeczkach, które czyta jego mama. A może powinnam napisać „Mama”? Tak w końcu myśli o niej narrator powieści. Nic niezwykłego, prawda? To nawet zabawne – jego sposób mówienia, myślenia, „słówkowe przekładańce”, jak je sam nazywa, spojrzenie na meble, których nazwy w jego myślach rozpoczynają się wielką literą niczym jakiegoś kraju, codzienne przeżycia... Zabawne do czasu, kiedy okazuje się, że ten mały smyk zaprosił nas do miejsca niewoli. A wtedy staje się to poważne, choć ujęte w niecodzienną formę.
Książka, którą miałam przyjemność przeczytać jakieś dwa miesiące temu, okazała się jedną z najbardziej oryginalnych, jaką kiedykolwiek trzymałam w dłoniach. Pisarka idealnie wręcz ukazała psychikę małego człowieka, wychowanego w nietypowych warunkach i jego spojrzenie na świat Nazewnątrz (w ten sposób był również zapisany w książce – śmieszyły mnie te błędy ortograficzne, tak stylizowane na małego człowieczka!). Nie bez znaczenia jest fakt, że sama wychowuje dwójkę malców, co udało jej się ukazać poprzez wykreowanie więzi między rodzicielką a dzieckiem (oraz między czytelnikiem a małym Jackiem, który tak dobrze sprawdził się w roli przewodnika po tym innym, dziwnym dla nas świecie).

Wzajemna miłość aż bije ze stron, choć jednocześnie niejeden czytelnik mógł zadawać sobie pytanie, czy sposób, w jaki wychowano tego uroczego blondynka jest właściwy. Właściwy, prawidłowy – to słowo trudno odnieść do historii takich jak ta, które wydarzały się i wciąż się wydarzają na całym świecie. Postać Starego Nicka także nie jest obojętna i człowiek sam nieświadomie zaciska zęby, czytając o tym „nieprzyjemnym panu”. Ogromu wyrządzonych cierpień można się tylko domyśleć i dopowiedzieć do skąpych słów Mamy. Widać więc, że nie ma tu brutalnych opisów, choć „Pokój” lekturą łatwą i przyjemną do końca nie jest.
Temat emocjonujący, a i realizacja całkiem realna, na tyle, na ile może być, jeśli mowa o relacji dziecka, które z racji swego wieku i dostępu do informacji nie wszystko widzi tak, jak jest w rzeczywistości. Mimo to, myślę, że autorka podeszła do sprawy świetnie, także pod względem budowy Pokoju. Zadbano nawet o wielkość czcionki, która przypominała okrągłe literki pisane przez malucha, a co z pewnością jest sporym ułatwieniem dla osób, które czytają książki, przy tym zajmując się dzieckiem (co zresztą potwierdziła moja krewna).
Nie zawiodą się również ci, którzy pragną poznać tę historię pod kątem socjologicznym czy psychologicznym, co myślę, że najlepiej ukazano.
Ciężko opisać tę historię tak, aby zachęcić, a jednocześnie nie powiedzieć zbyt wiele, zabierając w ten sposób radość z czytania takiej pozycji. Bo jest warta przeczytania i mimo niełatwej tematyki, czyta się ją zaskakująco szybko, ba, wręcz pochłania. Łatwo przywiązać się do wszystkich tych osób, do ich problemów – teraźniejszych czy przyszłych – do klimatu opowieści. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać spojrzenie człowieka z Zewnątrz. A może teraz chwycisz za klamkę i otworzysz drzwi do Pokoju? Pamiętaj tylko, że kiedy z niego wyjdziesz, nic nie będzie takie same.

20 komentarzy:

  1. Oczywiście czytając o "nieprzyjemnym panu" i małym chłopcu, można domyślić się fabuły i problemu poruszanego w książce.. Z pewnością "Pokój" trafi w mój gust, ponieważ lubię książki o takiej tematyce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można też wyciągnąć pochopne wnioski, ale cóż, ja też nie wiedziałam na początku z kim (a raczej "czym", bo chyba żaden człowiek nie mógłby dopuścić się do takiego bestialstwa) mam do czynienia.
      Tak sądziłam, że po nią sięgniesz, bo wiem, że lubisz taką literaturę, więc specjalnie zachęcać nie muszę, choć naprawdę, naprawdę warto!

      Usuń
  2. Kolejna intrygująca pozycja, o której w życiu nie słyszałam, ale gdyby nadarzyła się okazja, najwidoczniej warto po nią sięgnąć. Na pewno plus za to dobre wczucie się w młodego bohatera. Wiarygodnie przedstawienie psychiki dziecka to jest pewna sztuka, sami raczej niewiele pamiętamy z tego najwcześniejszego okresu, a obserwować możemy tylko te zewnętrzne przejawy. Z recenzji wynika, że książka porusza też jakiś poważny problem, pojawia się jakaś krzywda widziana oczami dziecka... Cóż, na pewno pozycja warta uwagi.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej - lekko się czyta, aczkolwiek treści, jakie przedstawia, już do takich nie należą, a opisane są w taki sposób, że tylko bić pokłony.
      Dziękuję za odwiedziny:)

      Usuń
  3. Czytałam bodajże jeszcze w tym roku (jeśli pamięć mnie nie zawodzi) i byłam (i jestem nadal) pod ogromnym wrażeniem tej książki. Styl narracji poprowadzony przez bohatera, którym jest dziecko, jest świetny, a jednocześnie tak bardzo wymagający od pisarza. Autorka bezbłędnie poradziła sobie z tym wyzwaniem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej zgadzam się z Twoimi słowami, tym bardziej, ze to dzięki Twojej recenzji miałam okazję przeczytać tę książkę.
      Dziękuję serdecznie za przemiłe komentarze i pomoc - jesteś nieoceniona!

      Usuń
  4. książka wydaje się interesująca
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w istocie taka jest. Polecam serdecznie i zapraszam do częstszych odwiedzin!:)

      Usuń
  5. Fabuła powieści rzeczywiście brzmi bardzo oryginalnie i interesująco. Świetnie, że autorka zdecydowała się na całkowite naśladownictwo dziecięcej psychiki i napisała książkę razem z "błędami".

    Co to "Czerwonego Testamentu" to akcja nie kręci się tylko wokół testamentu hrabiego, są tam wątki miłosne, jednak czuję, że będą one dużo szerzej rozwinięte w kolejnych tomach.
    Zajrzałam też do działu, o którym wspomniałaś w komentarzu, jednak niestety nie mogę Ci pomóc. Mam w prawdzie siostrę w Ameryce, ale jest ona tam 7 lat i raczej obce są jej lata 50 czy 60 :) Mam nadzieję, że jednak znajdzie się ktoś, kto orientuje się w tej dziedzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że właśnie dlatego ta książka do tego stopnia mi się spodobała i zajmuje wyjątkowe miejsce na mojej półeczce w wyobraźni. Gorąco zachęcam do przeczytania, kiedy będziesz mieć okazję.

      Cieszę się więc, że książka ma wątki poboczne. Jak będę mieć ku temu czas, chętnie przeczytam. Dziękuję, że zajrzałaś do tego działu - kto wie, może akurat znajdzie się ktoś, kto zna się na tym:) Dziękuję ślicznie za odwiedziny.

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa, jakimi uraczyłaś mnie na mojej stronie - sama nigdy bym tak nie pomyślała, a Ty sprawiłaś, że cieplej zrobiło mi się na sercu ;)
    "Pokój" miałam wielką przyjemność przeczytać w ubiegłym roku i do tej pory jestem po jego wrażeniem. Zatraciłam się w historii małego Jacka i jego Mamy tak bardzo, że połknęłam ją w niecałą dobę i wciąż miałam ochotę na więcej. Książka teraz stoi na półce, ale nieustannie posyła mi impulsy, które w końcu skłonią mnie do ponownego po nią sięgnięcia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo samego siebie ciężko obiektywnie ocenić, a jestem pewna, że wszystko, co powiedziałam, to prawda. Takie są moje odczucia jako czytelnika i nie ma za co dziękować, wprost przeciwnie - to ja powinnam dziękować takim ludziom jak Ty, którzy tak dobrze piszą (nie te moje lanie wody...).
      Myślę, że u większości czytelników jest podobnie i cieszę się z tego. W końcu pokazuje to naszą wrażliwość, prawda?
      Pozdrawiam serdecznie, może się rozgościsz?

      Usuń
  7. Świetna recenzja. Na tyle szczegółowa, że na chwilę obecną mogę zdecydować, że tej książki nie przeczytam w najbliższym czasie. Nie wiem dlaczego, opowieść z perspektywy dziecka nigdy nie pociągała mnie jakoś szczególnie. To mi chyba przyszło z Panem Ibrahimem Schmitta, o ile dobrze pamiętam :-) Albo Dziecko Noego? Zgroza, mój ulubiony autor, wszystkie książki połknięte, a wciąż czasem mylą mi się bohaterowie opowiadań i powieści. To chyba amnezja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie:) Szkoda, że nie masz ochoty na tego typu literaturę, w końcu też coś wnosi, a ta jest na tyle lekka, że szybko wchodzi. No cóż, nie mi o tym mówić, skoro w zasadzie czytam tylko książki obyczajowe:) Swoją drogą, możesz wyjaśnić dokładniej, czemu Cię taki temat nie pociąga?
      Co do tej amnezji, to najbardziej dziwi, jak dotyczy autora, którego książki się uwielbia, a to dość częsty przypadek (Rowling chociażby - cały czas mi się mieszają wydarzenia i to, do jakich domów jaki bohater był przeznaczony). Nie martw się;)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że czuję się jeszcze zbyt młodo, aby zagłębiać się w umysł dziecka. Inaczej: chyba jestem w tym krótkim okresie, kiedy sama już nie jestem dzieckiem, ale jeszcze o dzieciach czytać nie chcę. Nie wiem, jak mam to lepiej wyjaśnić. Ale jest ważniejszy powód: opowieści z ust dziecka wymyślane przez dorosłych wydają mi się nieautentyczne i trochę naciągane. Rozumiem, fikcja literacka, bla, bla, ale tu chodzi o sam system myślenia, którego dorośli nie znają i nigdy nie poznają, bo dzieci takich książek nie piszą. A chyba nikt mi nie wmówi, że pamięta swój tok rozumowania z czasów, gdy miał przykładowo siedem lat. Szukam po prostu autentycznych bohaterów, takich, w których uwierzę. A wyimaginowany umysł dziecka po prostu nie wierzę.

      Usuń
    3. PS. Przepraszam, że odpisuję tak późno, ale przydarzyły mi się długie wakacje :-) Gdzie się podziewasz?

      Usuń
    4. W sumie też się nad tym zastanawiałam w trakcie czytania, bo przecież nawet stylistyka jest odpowiednio dopieszczona, co się równa temu, że to nie do końca "autentyczna" opowieść dziecka. Przecież nie dałoby się czegoś takiego czytać, przyznajmy to uczciwie. A jednocześnie w Jacka udało mi się uwierzyć, choć czytałam sporo książek o dziecięcym umyśle i o dzieciach w roli głównej (większość to istne brednie, ale szczegół).
      Ja także jeździłam tu i tam, głównie do rodziny, dlatego różnie też było z komentowaniem, blogowaniem itd. Aktualnie jestem już w domu, choć przez połowę sierpnia przebywałam na drugim końcu Polski (dosłownie - mieszkam na wychwalanych przez Ciebie w ostatnim poście Mazurach, chociaż może nie w okolicach Mikołajek, bliżej mi do granicy z Rosją, jakie 20-30 km), niedaleko Rzeszowa. Było całkiem miło, pogoda dopisywała i mam nadzieję, że taki stan utrzyma się co najmniej do października. Za chwilę do Ciebie zajrzę;)

      Usuń
  8. W życiu bym nie zwróciła uwagi na tą pozycję, gdyby nie ty:) Możliwe, że się zdecyduję jak będę miała możliwość:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest to książka, która musi znaleźć się na mojej półce. Trudna tematyka bardzo kusi i ten oryginalny przekaz...
    Wracaj do świata bloggerów. ;)

    OdpowiedzUsuń

Lubię prowadzić tego bloga i odpowiadać na ciekawe komentarze. Dlatego proszę, napisz coś, abym wiedziała, że ktoś tu wchodzi :)